Zdrowie ze wszech miar
Ci, którzy towarzyszą nam czytelniczo, zauważyli, że początkowo akcenty stawialiśmy na kondycję ciała. Z czasem zaczęliśmy obierać nieco inny kurs… Uważamy i podtrzymujemy, że wiosenna aura skłania do zajęcia się także sferą zdrowia psychicznego i emocjonalnego. Zwłaszcza ta pora roku, w TYM niełatwym roku.
Pandemiczna wirtualność
Wrzuceni znienacka w zupełnie niecodzienną sytuację narodowej kwarantanny wiosną 2020 roku, dość szybko nauczyliśmy się kompensować sobie ograniczone kontakty towarzyskie i aktywności społeczne życiem w rzeczywistości wirtualnej. My dorośli być może pierwszy raz zachłysnęliśmy się pełną piersią mocą, z jaką Internet jest w stanie Nas pochłonąć. Wielu z Nas zrozumiało trącące romantyzmem hasło, które wcześniej słyszało się z ust nastolatków, tkwiących z głową w telefonie:
„ Nie jestem uzależniony od telefonu, ale od osoby po drugiej stronie”.
Racja! Przecież to nie sprzęt uzależnia i pochłania bez reszty. To mimo wszystko Ktoś po drugiej stronie. To Człowiek i to, co Nam ma do zaoferowania. To, co w Nas wyzwala.
Gdyby nie Drugi Człowiek kryjący się pod internetowym nickiem, awatarem czy wykreowanym zdjęciem, świat wirtualny nie miałaby tak dużej mocy rażenia, prawda? Gdyby nie Drugi Człowiek po drugiej stornie łącza, nie byłoby aż tylu emocji, a potem uczuć. Nie byłoby uśmiechu, zadowolenia, satysfakcji, podniesionego ego… a tego szukamy w sieci przede wszystkim. My osamotnieni współcześni, w dobie pandemii wyizolowani z normalności.
… nie byłoby też frustracji, żalu, złorzeczeń i łez. Hejtu nie bołoby?
Uwaga, Człowiek!
Niestety, każdy obszar, na którym stykamy się z Drugim Człowiekiem może Nam przynieść tyle samo pozytywnych jak i negatywnych doznań. Rzeczywistość wirtualna działa tak samo. To rozszerzony teren ludzkiej aktywności, tyle tylko, że teren nieogarniony, często wymykający się kontroli własnych instynktów, swawoli, swobody impulsów. Bo bardzo długo można czuć się nieskrępowanie i bezkarnie. W relacji niebezpośredniej zwykle pozwalamy sobie na więcej… Również na więcej ogólnie pojętego zła.
Tam, gdzie człowiek, mogą być i jego złe intencje
Mimo że określenie hejt i jego pisownia są czymś od niedawna goszczącym w polszczyźnie, samo zjawisko nienawiści wobec kogoś, kto różni się od Nas samych, jest tak stare jak relacje międzyludzkie. Przykładem niech będą obraźliwe karykatury, plakaty, paszkwile na temat sufrażystek – z okresu walki kobiet o prawa wyborcze. Jeśli poszperać w lamusie historii, zawsze znajdą się ohydne plotki, pomówienia na temat dowolnej grupy społecznej w dowolnym czasie. Każdorazowo kolejna nowinka techniczna służąca komunikacji dokłada swoją cegiełkę w propagowaniu tzw. mowy nienawiści. Szeroko pojęty rozwój nie działa jedynie na korzyść człowieka. W ręku jednostek powodowanych złymi intencjami i Internet stał się prostym, ogólnodostępnym narzędziem do eskalowania nienawiści. I właśnie ów fakt eskalacji niepokoi najmocniej.
Przemoc w Internecie
W badaniach nad młodymi dorosłymi 53% Amerykanów, 48% Finów, 39% Brytyjczyków i 30.5% Niemców przyznaje, że w ciągu ostatnich 3 miesięcy doświadczyło przemocowych komunikatów. W Niemczech odsetek jest mniejszy ponieważ są tam najostrzejsze rozwiązania prawne (chroniące), w USA najsłabsze.
W tym miejscu warto przypomnieć zeszłoroczny spot dziennikarzy TVN #WhyWeHate, w którym odczytują oni sobie w parach hejterskie komentarze na własny temat. Spot promował sześcioodcinkową produkcję Stevena Spielberga „Geneza nienawiści” ujawniającą ewolucyjne podstawy nienawiści.
Mechanizm hejtu krok po kroku
Zastanawiające jest, jak może zrodzić się nienawiść bez bezpośredniego kontaktu? Bo przecież hejter siedzi w zaciszu własnego pokoju i najczęściej nie zna osób, którym uwłacza. W jaki sposób nabiera się aż tak silnej niechęci?
Okazuje się, że wcale nie musimy widzieć, czy doświadczyć czyjegoś zachowania – wystarczy, że uznamy, albo ktoś nam powie, że dana osoba/grupa jest zła i już. Nigdy nie musimy się nawet spotkać.
To jest właśnie jeden z głównych motorów uprzedzeń – brak bezpośrednich kontaktów zantagonizowanych grup. W dodatku, gdy uprzedzenia zaczynają dzielić z nami inni, zaczynamy czuć, że nasze uprzedzenia są słuszne i usprawiedliwione. Jak wiadomo, w rzeczywistości wirtualnej taką „grupą wsparcia” będą tysiące osób dziennie.
Dlaczego hejtujemy?
To przerażające, ale hejterem może stać się każdy. Każdy kto ma niskie poczucie własnej wartości i chciałaby choć przez chwilę być w centrum zainteresowania innych. Każdy, kogo poniosą emocje w dyskusji na kontrowersyjny temat i komu zabraknie rzeczowych argumentów. Każdy, komu się nudzi i kto upatruje satysfakcji w prowokacji Drugiego. Pobudki są niskie, tak, jednak jeśli dołączyć do tego poczucie sporej anonimowości i wspomniane wsparcie grupy myślącej tak, jak my, łatwo ulec takiej właśnie pokusie wyżycia się na Bliźnich.
Jak się ustrzec przed hejtem?
Ponieważ problem hejtu może dotknąć każdego internauty (i to zarówno z pozycji ofiary, jak i autora), zwłaszcza w czasach ograniczonych kontaktów na żywo, jak zawsze, zachęcamy Czytelników do autorefleksji. Trzeba uświadomić sobie, w jakim stopniu omawiana dotyka Nas samych. Czy padliśmy już ofiarą nienawiści w sieci? Z czyjej strony? A może sami oddajemy się takim praktykom? Albo mamy ochotę?
W sieci należy być przeostrożnym, dlatego warto zdać sobie sprawę z motywów własnej aktywności w mediach społecznościowych. Może podświadomie szukamy zaczepki, prowokujemy? Może sami napędzamy w sobie niechęć do innych, zazdroszcząc im stylu życia, statusu społeczno-ekonomicznego? Może niepotrzebnie utwierdzamy i usprawiedliwiamy własne niechęci, czytając komentarze wspomnianej „grupy wsparcia”?
Odtrutka na negatywne emocje
Przy negatywnych odczuciach takich jak nienawiść, obrzydzenie czy złość lekarstwem okazuje się rozwijanie empatii i współczucia. Aby skutecznie regulować te negatywne emocje w sobie, trzeba przyjąć perspektywę Drugiej Strony. Musimy nauczyć się myśleć dialektycznie zamiast kategoryzować ludzi i rzeczy w barwy czarno-białe. Nic nie pomaga bardziej na złość niż uświadomienie sobie, że każdy stara się żyć najlepiej jak potrafi i jeśli robi coś, co nam przeszkadza, to z pewnością nie czyni tego złośliwie, tylko z powodu osobistych ułomności.
Nie jesteś sam
Jeśli stajemy się obiektem czyjegoś hejtu, mamy prawo do obrony własnej godności. Dzięki narzędziu takiemu jak zgłaszanie komentarzy do administratora czy blokowanie osób, a także monitorowaniu Facebooka przez policję, istnieje pewność, że każde wykroczenie zostanie prędzej czy później wykryte. Wszelkie obraźliwe treści czy znaki mamy prawo zgłosić do organizacji HejtSTOP działającej z ramienia Unii Europejskiej (www.hejtstop./internet/)
Memento internauty
Pamiętajmy, że w sieci nie jesteśmy już anonimowi (każdy ma unikatowe IP), a eskalacja hejtu i cyberprzemocy to wykroczenie, z które ponosi się odpowiedzialność.
„Obecnie obowiązujące w Polsce przepisy nie przewidują odpowiedzialności karnej za dopuszczenie się cyberprzemocy. Co to oznacza? Nie ma przepisu w prawie karnym, który typizowałby czyn zabroniony cyberprzemocy. Nie oznacza to całkowitej bezkarności osoby, która dopuszcza się takiego czynu. Warto zwrócić uwagę na kilka przepisów Kodeksu karnego, mianowicie art. 190 (groźba karalna), art. 190a (uporczywe nękanie), art. 212 (zniesławienie), art. 216 (zniewaga) czy też art. 265 i nast. (przestępstwa przeciwko ochronie informacji). Czyny zabronione z powołanych w zdaniu poprzednim artykułów mogą stanowić przejawy cyberprzemocy, a tym samym pociągać sprawców tych przestępstw do odpowiedzialności karnej.”
Źródła:
emocje.pro/encyklopedia-emocji-nienawisc
naszemiasto.pl/dlaczego-hejtujemy-i-po-co-nam-ta-nienawisc-w-sieci
infor.pl/prawo/prawo-karne/ciekawostki
0 komentarzy