Tyle słońca…!
Ideałem wakacji jest zawsze lato pełne słońca i wysokich temperatur. W tym czasie lubimy zwiewne stroje i lekkie obuwie; chcemy, by do później jesieni wyróżniała nas zdrowa opalenizna. Dlatego właśnie w sezonie urlopowym tematem numer jeden są poparzenia słoneczne, które dotyczą wielu z nas, przysparzając niedogodności i cierpień.
Słońce – warunek życia na Ziemi
Energia słoneczna to warunek życia dla większości organizmów na Ziemi. Światło, czyli mieszanina promieni o różnej długości fal, potrzebne jest naszemu organizmowi, aby mógł on wydzielać serotoninę i melatoninę – hormony sterujące naszym dobowym rytmem, odpowiedzialne za senność wieczorem i aktywność w ciągu dnia. Odbieramy je oczami, skórą oraz nerwami. Niestety wszystkie te kanały przewodzenia promieni słonecznych mogą wskutek nadmiernej na nie ekspozycji dotkliwie ucierpieć.
Rozważni, lecz poparzeni
Nawet jeśli mamy sporą wiedzę na temat zagrożeń związanych z opalaniem i odpowiednio się zabezpieczamy (nakrycie głowy, okulary słoneczne, ochrona filtrami, optymalny czas ekspozycji), nierzadko padamy ofiarą poparzeń słonecznych.
Wszystkiemu winne jest promieniowanie UVB, powodujące rozszerzanie się naczyń krwionośnych i powstawanie rumienia. Ma to miejsce po upływie 4-6 godzin od ekspozycji na słońce, a największe nasilenie następuje po 12-24 godzinach. Rumień utrzymuje się do trzech dób. Przypadki o łagodnym przebiegu kończą się stopniowym przejściem do fazy ściemniania lub złuszczenia naskórka, w przypadkach najcięższych dochodzi gorączka, bóle głowy, nudności, wymioty, a w ekstremalnych może dojść do zaburzeń układu krążenia i porażenia słonecznego. U części osób występują także objawy związane z podrażnieniem oczu.
SOS dla skóry
Oparzenia łagodne
Tutaj jesteśmy w stanie zadziałać sami – niepotrzebna jest pomoc lekarza. Najpierw przemywamy chore miejsca letnią wodą i zakładamy kojący okład. Dobrze sprawdza się chłodny (lecz nie lodowaty!) prysznic, podczas którego staramy się zmyć z poparzonej skóry pozostałości kremu do opalania i piasek. Aby mniej bolało, zastosujmy środki przeciwbólowe (paracetamol lub ibuprofen), które z pewnością złagodzą dolegliwości poparzenia słonecznego. Na zmienione chorobowo miejsca – zamiast tłustych kremów – zaaplikujmy preparaty łagodzące (pianki lub emulsje) o działaniu chłodzącym i nawilżającym. Pamiętajmy, że poprzez oparzoną skórę tracimy bardzo dużo wody, dlatego miejsca takie nieustannie nawilżamy. Dobre będą środki zawierające D–pantenol, który oprócz łagodzenia podrażnień i swędzenia skóry przyczynia się do gojenia i regeneracji naskórka. W gojeniu się oparzeń pomaga także alantoina, która przyspiesza ten proces, niezłym pomysłem jest też użycie kremów z kwasem hialuronowym.
Jeśli na skórze pojawią się pęcherze, nie wolno ich przekłuwać ani zdrapywać – grozi to zakażeniem.
Ulgę możemy znaleźć w lodówce! Kefir, maślanka czy jogurt naturalny są sprawdzonymi produktami, które ukoją, nawilżą i przyspieszoną regenerację uszkodzonego naskórka. Nakłada się je bezpośrednio na pęcherze i trzyma do momentu zaschnięcia. Następnie zmywa się letnią wodą.
W czasie leczenia oparzenia bezwzględnie należy unikać ponownej ekspozycji na słońce. Rezygnujemy też z noszenia obcisłej, syntetycznej odzieży, która dotkliwie podrażnia umęczone oparzeniem ciało.
Pomoc lekarza
Jeśli objawy – mimo zastosowania środków łagodzących – nie mijają, najprawdopodobniej mamy do czynienia z udarem słonecznym. Ciało jest gorące, czerwone i piecze, pojawia się podwyższona temperatura, dreszcze, ból i zawroty głowy, nudności i wymioty. W tym wypadku pomoc medyczna może okazać się niezbędna.
Profilaktyka i umiar
Mimo świadomości zagrożeń, jakie niesie promieniowanie UVB, nie jest możliwe całkowite nieeksponowanie ciała na słońce, zwłaszcza podczas letniego wypoczynku.
Pozostaje nam profilaktyka oparzeń słonecznych, a więc należyte ochranianie, zasłanianie i kremowanie, a także umiar, umiar i jeszcze raz umiar przy czerpaniu uroków letniej aury.
0 komentarzy